Bóg i miłość

Dzisiejszy Bóg nie jest i nie może być już dawnym Bogiem. Od kiedy został nazwany miłością, zraniono Go śmiertelnie. Nietrudno znaleźć winnych tej zbrodni. Winni są żydzi, ale jeszcze bardziej chrześcijanie. Bo Bóg chrześcijański – jak twierdzi Nietzsche – jest tak absurdalnym Bogiem, że powinien zostać zniesiony, nawet jeśli istnieje. Nietzsche wiedział bowiem, iż miłość przypisana Bogu pozbawia Go wszechmocy. My zaś dzisiaj wiemy już, że nie tylko wszechmocy, ale również wszechwiedzy.

Miłość jest niebezpieczna. Początkowo, gdy widzi w Bogu kochającego Ojca, wydaje się niewinna. Później jednak staje się prawdziwie groźna. Gdy dojrzewa, zaczyna wyobrażać sobie, iż możliwy jest bardziej partnerski związek. Chce współdecydować, współrządzić, współwiedzieć. Słowem chce równowagi. Jeśli więc, będąc zaledwie ludzka, nie może wszystkiego, domaga się podobnej niemocy od Boga. Dobrze wyczuwa, że tylko w ten sposób przetrwa. Tak, miłość przetrwać może jedynie kosztem dawnego Boga, wszechwiedzącego i wszechmocnego.

Tych dwoje nie może żyć razem. Nie pasują do siebie. Bóg doskonały jest, a miłość ułomna. Jak Einsteina teoria względności do zasad mechaniki Newtona, tak rozum boski ma się do rozumu ludzkiego. Tymczasem wiedza miłości jest dla każdego taka sama. Bóg wie wszystko, a miłość, jak my, nie wie wszystkiego i nie chce wiedzieć. Podczas gdy Bóg zna każdą tajemnice, miłość co rusz staje przed nieznanym. Bóg wie, co wydarzy się później, miłość niczego pewnego o przyszłości nie wie. By prawdziwie kochać, musi się zachwycić, by wpaść w zachwyt, musi się zdumieć. By zdumieć się, nie może wiedzieć wcześniej tego, co ma ją zdumieć.

Poznaniu Boga towarzyszy pewność, miłości wystarcza oczywistość. Bóg wie, że wie, i stąd bierze swą nieomylność. Miłość skazana na oczywistość, nie może zobaczyć niczego poza tym, co widzi. Jeśli nawet bywa nieomylna, nic o tym nie wie. Bóg, znając zamysły serc, jest w stanie osądzić wszystko, ona, nie wiedząc niczego na pewno, unika wydawania wyroków.

To, co Bóg wie, w to miłość wierzy zaledwie. On, wiedząc, że wie, może trzymać życie w swoich rękach. Niepewna swej wiedzy miłość, zmuszona jest wypuścić z rąk życie, wierząc jedynie, że jej jest ostateczne zwycięstwo. Bóg posiada uprzedni projekt, który konsekwentnie realizuje w świecie. Miłość, kiedy działa, obywa się bez projektu. Dla Boga nie ma przypadków, podczas gdy ona nauczyła się żyć pośród tego, co przypadkowe. On, gdyby się pomylił, skompromitowałby się i abdykował. Ona żyje i nie umiera, mimo że nie jest tak, jak chciała, by było.

Bóg pisany z małej litery przestaje być Bogiem, podczas gdy miłość dobrze się czuje z małą literą. On, im bardziej abstrakcyjny jest, tym bardziej jest sobą, ona, poddana abstrakcji, traci swą tożsamość. Bóg nieskończony jest i bezkresny, miłość zna swoją miarę. On, samowystarczalny, pełny wszystkiego, zależy jest jedynie od siebie. Ona przeciwnie, stale zależna od drugich, wygląda tego, kto mógłby ją sobą dopełnić.

Kiedyś wszechmocny Bóg triumfował nad miłością, dziś miłość pokonała Boga. Jak Dawid Goliata. Dlatego w stwierdzeniu, że Bóg jest miłością, nie ma już żadnej rewolucyjnej siły, żadnego prochu, który mógłby powodować wybuch. Dziś jesteśmy bliżsi wyznania innej prawdy, równie skandalicznej i ocierającej się o idolatrię, co chrześcijańska prawda o bóstwie cieśli z Nazaretu. Dzisiaj świat cały, coraz odważniej, explicite i unisono, zaczyna wyznawać, nie to, że Bóg jest miłością, ale to, że miłość jest Bogiem.

18 maja 2012