Paweł

Chodzi o to, że Paweł Apostoł naprawdę wierzył w swoje bycie Chrystusem, w los ten sam i w takie samo zmartwychwstanie. Wiara Pawła była prostym przedłużeniem oczekiwania najpierw Jana (Chrzciciela), a potem Jezusa, na rychłe przyjście królestwa. Naznaczona została tym samym przekonaniem o spełnieniu się proroctw. Zmartwychwstanie pierworodnego spośród wielu braci nie zmieniło tu niczego. Królestwo miało nadejść i właśnie nadchodziło, we wskrzeszeniu Jezusa jawnie i triumfalnie. Oczekiwał więc Paweł przyjścia pełni królestwa wraz z objawieniem się Pana.

Chodzi o to, że Chrystus – zdaniem Pawła – rzeczywiście już zmartwychwstał, ale i nie zmartwychwstał jeszcze. Rozciągnięty między niebem a ziemią, trwał tu i tam. Głową wystawał ponad chmury, Ciałem swym przebity był do ziemi. Chrystus w Pawle, Barnabie, Tytusie, Tymoteuszu ciągle dojrzewał do swojej pełni, nie przemienił się jeszcze, nie przyoblekł się w nieśmiertelność. Paweł wierzył, że wraz ze śmiercią Jezusa zaczęło się powszechne zmartwychpowstawanie, które być może doświadcza jakiejś krótkiej chwili przestoju, jakiegoś opóźnienia, ale które przyjdzie na pewno, niebawem, w całej swej pełni. Wiara Pawła nie różniła się więc od wiary Mateusza, który w chwili śmierci Pana kazał trząść się ziemi, otwierać się grobom i powstawać z nich ciałom umarłych Świętych.

Chodzi o to, że Paweł dopisuje się do listy świadków, jako ostatni, urodzony z „martwej kobiety”, czyli z religii Mojżeszowego prawa. Chce widnieć na tej liście, choć jego spotkanie ze Zmartwychwstałym całkiem inne było od spotkania Piotra, czy Dwunastu. Oni spotkali się z kimś, kogo znali, on „ujrzał” go po raz pierwszy. Nic dziwnego, że Paweł nigdy nie pisał o powtórnym przyjściu Pana, ale o przyjściu po prostu. Wierzył, że ten, którego spotkał w wizji pod Damaszkiem, przyjdzie niedługo wraz z końcem czasów w jedyny, właściwy sobie sposób.

Chodzi o to, że w odczuciu Pawła rzecz nie miała trwać długo. Czas miał być krótki. Ci, którzy żyli, mieli zostać odmienieni i porwani w powietrze, na obłoki. Ci zaś, którzy czekając umarli, mieli trwać w śmierci jeszcze tylko przez chwilę, przez rok, dwa, dziesięć, jakieś symboliczne trzy dni. Potem na dźwięk ostatniej trąby, bo zabrzmieć miała trąba, mieli powstać nienaruszeni i dołączyć do tych, co na obłokach…

Chodzi o to, że wiara Pawła – patrząc z dzisiejszej perspektywy – wydaje się nam nierozumna, niespełniona, naiwna… A nawet śmieszna, bo przekonana, że przemija postać tego świata, a przecież nie przemija, wiemy to. Od dwóch tysięcy lat nie wydarza się Koniec… No i jeszcze wydaje się ta wiara dziwaczna, bo chcąca tu żyć, jakby nie żyjąc, posiadać, jakby nie posiadając, żenić się, jakby nie żeniąc.

Chodzi o to, że nie trzeba było wiele czasu, by w nią zwątpić. Jakieś trzydzieści lat. PostPaweł z Listów Pasterskich nie zna już takiej wiary. Buduje struktury, ustanawia zarządców, troszczy się o depozyt przechowywany dla tych, którzy urodzą się potem, przestrzega przed herezjami, umoralnia. Zapowiada, owszem, objawienie Pana, ale nie dziś, nie jutro, lecz we właściwym czasie.

Chodzi o to, że wiara, którą mi przekazano, ów dobry depozyt, przechowany przez pokolenia, nie jest wiarą Pawła, a w każdym razie nie jest taka sama. Bo jeśli wiara Pawła nosiła w sobie żywe podobieństwo do dobrej nowiny Jana czy Jezusa, to moja wiara, którą otrzymałem wyjętą z tabernakulum, jak z bankowego sejfu, nie ma już niemal wcale żywości tego odniesienia. Nie jak człowiek do Człowieka, ale jak martwy obraz do tego, co przedstawia, tak wiara, która przyszła po Pawle, ma się do ufności Jezusa. Utrwaliła się na ziemi, zakorzeniła, pobudowała domy, przyodziała w fiolet i purpurę.

Chodzi więc o to, że nasza wiara bierze się ze zwątpienia i tak naprawdę podszywa się pod wiarę. W istocie bowiem ogląda cienie, nie ludzi. Wiara bez szalonego pragnienia spotkania tego, któremu się wierzy, jest wiarą w rzeczy, jest smutnym dziełem rozsądku. Nie ma wiary prawdziwszej od tej Abrahama, gdy wychodzi się z siebie ku temu, co na zewnątrz, ufając ruchowi, który się w sobie odczuwa. Nie ma innej wiary. Przyjemniej dla mnie już nie.

10 marca 2011