Przypowieść o niespełnionych prośbach

W pewnym kraju żył młodzieniec, który bardzo związany był z ojcem. Jego ojciec, bogaty i dobry człowiek, dbał o wszystkie potrzeby syna. Młodzieniec doświadczał więc troski ojca nawet on najmniejsze rzeczy i wzrastał w poczuciu głębokiego szczęścia i wdzięczności.

Lecz nagle pewnego dnia stało się nieszczęście. Ojciec zaniemógł i jeszcze tego samego dnia zmarł. Młodzieniec przeżył szok. Nie tylko stracił ojca, ale jak się okazało, stracił także cały majątek, który przejęli jego zachłanni bracia. Został z niczym.

I wtedy przyszła mu myśl, że to, czego nauczył się od ojca, ma swój sens nawet teraz, kiedy jest biedny. Stanął w obliczu milczącego nieba i rzekł: Mój Ojcze, który troszczysz się o ptaki i lilie, jak najlepszy gospodarz, spraw, abym i ja mógł cieszyć się Twoją opieką. I stało się, jak prosił. Przez lata doświadczał troski Ojca nawet o najmniejsze rzeczy.

Nagle pewnego dnia stało się coś dziwnego. Człowiek, o którym mowa, odczuwając potrzebę pewnej rzeczy, jak zwykle pomodlił się do Ojca. Lecz ten, pierwszy raz od wielu lat, nie odpowiedział na prośbę. Zaskoczony człowiek ponownie zwrócił się do Ojca. Z tym samym jednak skutkiem. I kolejny raz. I znowu to samo. Cudowny mechanizm przestał działać. Człowiek utracił poczucie więzi z Ojcem. Próbował zrozumieć, co się stało. Na próżno.

Zmuszony koniecznością poszukał sobie pracy i zaczął żyć, jak inni ludzie. Pamięć o dawnych czasach jednak, kiedy wszystko było inaczej, nie mijała. Życzliwi ludzie przekonywali go, aby nie rozpamiętywał tego, co było kiedyś. Nie istnieją takie rzeczy – mówili jedni. Przestań myśleć tak, jakby jego ojciec stale żył i troszczył się o Ciebie – mówili inni.

Człowiek nie umiał jednak przyjąć tego. Modlił się dalej, choć jakby na pamięć. Radzono mu, aby nie prosił już, lecz aby nauczył się dziękować za to, co ma i co wokół niego się dzieje. Lecz człowiek nie słuchał. Prosił nadal o każdą potrzebną rzecz. Każdego dnia. I choć w większości przypadków jego prośby pozostawały bez odpowiedzi, nie rezygnował. Ilekroć – a było to rzadko – zdarzało się, iż otrzymywał to, o co prosił, zaraz zapalał się cały, myśląc, iż wracają dawne czasy. Kolejne niespełnione prośby jednak przekonywały go, iż nie zmieniło się nic.

I tak mijały lata. Człowiek żył, zanosząc swe niewysłuchiwane prośby do Ojca. Z czasem zmieniało się jedynie to, iż brak odpowiedzi przyjmował coraz bardziej łagodnie. Kiedy umierał, po raz ostatni zwrócił się do Ojca: Mój Ojcze, wiem, że Ty dasz mi wszystko, czego pragnę, bo chcesz, aby każda cząstka mnie była szczęśliwa i spełniona. Przyjmij wszystkie moje pragnienia, które zbierałem przez całe moje życie i odpowiedz na nie według swej nieskończonej miłości.

2 lipca 2011